Christina Stege
Wiek : 37 Rasa : Demon Przynależność : Brak Status : Wolna Liczba postów : 21
| Temat: Christina Lilyanne Stege Sob Mar 26, 2011 7:20 pm | |
| Christina Lilyanne Marie Stege Informacje podstawowe: Pseudonim: Christie Rasa: demon z domieszką ludzkiej krwi Data urodzenia: 7 marca 1974 r. Miejsce urodzenia: jakaś wieś w Kanadzie Wiek: 28/37 Miejsce zamieszkania: Fogbell, wieś, willa albo duży dom jednorodzinny, jak kto woli. Wszystko o postaci:Wygląd: Gdy spojrzysz na Christinę Stege, pierwszym, co rzuci Ci się w oczy będą czarne jak noc, błyszczące dziwnym, demonicznym blaskiem oczy. Zdradzają one cały charakter kobiety, a jednocześnie, paradoksalnie, czynią z niej istotę bardzo tajemniczą. Kolejnym elementem sa włosy. Kruczoczarne zaraz po uroczeniu, teraz to po prostu bardzo długie, ciemnowbrązowe loki. Czekoladowa karnacja i krzywy, ironiczny, demoniczny uśmieszek dopełniają obrazu księżniczki piekieł. Ponadto Christie jest osobą dość wysoką, nie szczupłą jak nowojorskie modelki, ale także nie mającą nadwagi. Ubiera się zazwyczaj w ubrania silnie kontrastującą z jej cerą, oczami i włosami, czyli w kremowe bądź białe, nieco staromodne sukienki. Jedynie na swoje nocne ''polowanie'' zakłada obcisłe, czarne ubrania. Jest osobą dość zadbaną, chociaż nie obchodzi jej wcale ''idealny wygląd''. Czasem założy jakąś biżuterię, ale zdaża się to dość rzadko, gdyż kobieta uważa, że biżuteria tylko przeszkadza. Warto wspomnieć, iż gdy Christina Stege się złości, jej wyglad staje się nieco bardziej demoniczny. Oczy ciemniejszą gwałtownie, sylwetka wydaje się jakby wyższa, monumentalna. Karnacja zyskusje czerwonkawy blask, a rysy znacznie się wyostrzają. Całość daje iście przerażający efekt. Szkoda tylko, iż dziewczyna niezbyt potrafi nad tym panować. Charakter: Christina po swoim głęboko wierzącym, żyjącym w świecie marzeń, a jednocześnie dość szanowanym i inteligentnym ojcu, mającym także skłonność do wpadania w gniew. Lilyanne po demonicznej królowie piekieł, jednej z najbardziej złych istot w tym świecie i kilku sąsiadnich, władczej, silnej, zdecydowanej i pewnej nienawiści matce Christiny. Marie po żyjącej dwa tysiące lat temu matce chrześcijańskiego Zbawiciela. Christian Stege nadając córce te trzy imiona nie zdawał sobie nawet sprawy, jak taka mieszanka może wpłynąć na charakter córki. Robił to pod wpływem chwili, odczuwając czystą nienawiść do tej nowonarodzonej istotki, do której spłodzenia tak bardzo się przyczynił i za którą był odpowiedzialny. I nie wiadomo, czy to dzięki tym imionom, czy dzięki swoim genom, panienka Stege jest równie demoniczna co ludzka, i równie ludzka, co demoniczna. Christina Lilyanne Marie Stege jest niewątpliwie osobą o niebywale silnej osobowości. Objawia się to w jej niezależności, bowiem kobieta nie respektuje żadnej władzy - ani ludzkiej, ani piekielnej, ani niebiańskiej. Nigdy nie stała po żadnej ze stron i nie zamierza tego stanu rzeczy zmieniać. Tak naprawdę żyją tylko dwie osoby, z którymi się liczy i do których ma pewien szacunek. Są to oczywiście jej rodzice. W tej dwójce jednak bezapelacyjnie większy wpływ na córkę ma jej demoniczna matka. Lecz nie znaczy to wcale, że brunetka stoi po stronie piekieł. Ona naprawdę nie stoi po żadnej ze stron. Jako dziecko panienka Stege była osobą impulsywną, ze skłonnością do tupania nóżką i wpadania w złość, gdy coś jej się nie spodobało, a jednocześnie na swój oryginalny sposób inteligentną, czarującą i fascynującą. Jej oczy żarzyły się dziwnym, demonicznym blaskiem, który odpychał i przyciągał jednocześnie. Budził grozę, ale także fascynował. Była po prostu niesamowita. Potwierdzały to jej sarkastyczne repliki, kpiący uśmieszek, wybuchowość wymieszana z odrobiną chłodu. Bo to, iż dziewczyna była pełna temperamentu nie zmieniało faktu, iż należała do istot chłodnych, zdystansowanych i na swój sposób skrytych. Mogła wybuchać nagłym śmiechem bądź złością, krzyczeć, klnąć i wyzywać, ale nigdy nie okazywała uczuć takich jak troska czy miłość, które niewątpliwie odczuwała w stosunku do swego ojca. Zupełnie, jakby się tego wstydziła. Być może było to jednak bardziej skomplikowane, bowiem mimo tego, iż gdy Christina miała coś do powiedzienia, wykrzykiwała to ze złością i stanowczością, to tak naprawdę nikt nie znał jej prawdziwych myśli. Z czasem panienka Stege nieco się uspokoiła. Wpłynęło na to szczególnie poznanie Dana Sheridana, jej przyszłego męża. Zaczęła okazywać pozytywne uczucia, cieszyć się życiem. Skończyła z buntem, a nawet okazywała ludziom pewną troskliwość. Zwłaszcza przywiązana była do swojej młodszej siostry, której niejednokrotnie ''pomagała zejść na zlą drogę''. Oczywiście, na nią też potrafiła ostro nawrzeszczeć i wyładować na niej swoje emocje, ale nigdy nie przyznała by się do tego, jak bardzo ją kocha. Taka była już Christina. Sytuacja zmieniła sie diametralnie po śmierci Dana Sheridana. Dla Christiny Stege było to jak zerwania reszty więzów łączących ją z ludzkością. Jej oczy znów błyszczały w ten demoniczny sposób, a nienawiść przejęła władzę nad jej myślami. Stała się cyniczna i zgorzkniała. Sarkazm zaczął towarzyszyć jej w każdej chwili jej życia, a jednocześnie bardziej się opanowała. Od tej chwili przyświecał jej tylko jeden cel - zabić wampiry, wybić je wszystkie. Odwaga wzięła górę, ponieważ przestało jej zależeć. Na takie etapy można podzielić rozwój charakteru Christiny Stege. Jakie cechy towarzyszyły jej jednak zawsze? Z pewnością od urodzenia należała do istot inteligentnych, chociaż niezbyt rozsądnych i odpowiedzialnych. Posiadała niesamowitą intuicję, która towarzyszyła jej w różnych momentach życia. Nigdy natomiast nie była zbyt troskliwa, takie rzeczy jej nie interesowały. Dla osób, które kochała w swój dziwny sposób, potrafiła jednak zrobić wszystko. Podobno nawet gdy kiedyś jakiś chłopiec podstawił nogę małej Ade, po tygodniu paradował w gipsie, natomiast gdy jakiś biznesmen groził Christianowi, iż go zniszczy, długo nie pożył... Cóż, nie wiemy niestety, jaki był udział Christiny w tych sytuacjach. Ponadto to osoba niezwykle uparta, potrafiąca działać bez skrupułów. Nie charakteryzuje jej typowa, banalna złosliwość. Albo wytyka ludziom ich błędy w inteligentny, spokojny sposób, albo po prostu na nich wrzeszczy. Nic pomiędzy. Ponadto uwielbia dyskutować na tematy, które ją interesują i ''zaginać'' w tych rozmowach swoich rozmówców. Christina to także typ samotnika. Nie wyjdziesz z nią na impreze, woli zostać w domu. Na swój sposób czarująca, nosi diabła pod skórą. Christie to zapalona historyczka. Dużo czyta na ten temat, dużo wie. Interesują ja zwłaszcza rózne tajemnicze kulty, rytuały, wierzenia. Sama nie wyznaje żadnej religii. Wierzy w istnienie Boga i Lucyfera, bowiem wie o nich od swojej matki, ale nie czci żadnej z tych istot. Potrafi świetnie pisać i wykorzystuje to. Przeczytała także wszystkie możliwe księgi religijne, typu Biblia, Koran czy Sunna. Zrobiła to glównie dlatego, by znaleźć tam informacje podważające wiarę ludzi, dla których owe księgi stanowią świętość. Brunetka jest również bardzo zwinna. Uwielbia sporty walki i jest w nich świetna. Ponadto kolekcjonuje broń biała (glównie ze srebra) i perfekcyjnie się nią posługuje. Co do ''demonicznych'' zdolności to potrafi transformowac się w istote nie z tej ziemii, miotać ogniem oraz nieznacznie wpływać na innych ludzi. Jest także bardzo odporna, jeść i spać co prawda musi, ale wytrzymała by bez tego kilka tygodni. Ciężko ją bowiem zmęczyć. Ma talent do swego rodzaju kamuflażu, potrafi ukryć sie w mroku, ale teleportacja prawdopodobnie nie znajduje się w zasięgu jej umiejętności.
Rodzina:
Adrianne Stege - urocza młodsza siostrzyczka Christiny. Jej blond włoski i jasna karnacja tak bardzo kontrastują z wyglądem siostry, iż nikt nigdy nie mógł uwierzyć, że są ze sobą spokrewnione. Kontakt zerwały wiele lat temu, tuż po tragicznych wydarzeniach w Alpach. Nie zmienia to faktu, iż Christina siostrę kocha, nawet bardzo, chociaż nigdy się do tego nie przyzna. W dzieciństwie to własnie brunetka bowiem miała większy wpływ na kształtujący się wtedy charakter dziewczyny, aniżeli jej matka - Madelaine. Cóż, raczej nikomu nie wyszło to na dobre... Lilith - matka Christiny. Demoniczna królowa piekieł, najwiekszy wróg wielkiego Lucyfera. Osoba władcza, zaborcza i silna, a jednocześnie w pewien sposób posiadająca klasę i honor. Lilith nienawidzi ludzi, a zwłaszcza kobiet. Istnieje nawet prawdopodobieństwo, że to ona pozbawiła życia przybraną matkę Christiny. Poza tym Lilith to osoba, po której młoda demonica dostała drugie imię i szczerze powiedziawszy, jedyna osoba na świecie, której brunetka nie potrafi się przeciwstawić. No, prawie. Christian Stege - szanowany prawnik, niedługo przejdzie na emeryturę. Człowiek glęboko wierzący. Romans z matką Christiny traktował jak sen, dopóki jego pierwsza córka nie pojawiła się na świecie. Christian bardzo kocha swoja córkę i świetnie ją rozumie, z drugiej jednak strony nieco jej niedowierza. Brunetka także szanuje ojca na swój, dziwny sposób. Potrafi na niego nawrzeszczec, zbuntować się, wyzwać i zazwyczaj kpi z wiary mężczyzny, z drugiej jednak strony jego opinia zawsze była dla niej na swój sposób bardzo ważna. Madelaine Stege - przybrana matka Christiny, matka Ady. Ciepła, urocza anielska blondynka, której panienka Stege nigdy nie lubiła. Częste kłótnie były normą, dopóki panie mieszkały w jednym domu. Sytuacja się nieco zmieniła, gdy brunetka pomogła przyjść na świat małej Adrianne. Napięcie jednak panowało nadal, gdyż Lilith nakazała kiedyś córce, aby nie dopuszczała do swojego ojca żadnej ludzkiej kobiety. Kobieta niedawno zmarła. Dan Sheridan - mąż Christiny, nie żyje. Znacznie wpłynął na charakter swojej żony, sprawił, iż stała się bardziej ludzka. Z drugiej jednak strony, gdy zginął, jej nienawiść do świata powiększyła się kilkakrotnie, a demoniczne cechy ujrzały światło dzienne. Oprócz tego, że Danowi udało się wpłynąć na charakter młodej żony, z pewnością nie był on nikim nadzwyczajnym. Prosty, dobry, otwarty chłopak.
Historia: Skórę miała czerwoną, gorącą niczym lawa jednego z islandzkich wulkanów. Tęczówki wąskich, nieco skośnych oczu były czarne jak noc, z praktycznie niewidocznych źrenic biło istne szaleństwo. Zło. Całości dopełniał kosmyk kruczoczarnych włosów, malujący się na zniekształconej, demonicznej główce dziecka. Była koszmarna. Przerażająca, piekielnie brzydka, a jednocześnie na swój diabelski sposób fascynująca. A liczyła sobie dopiero 3 dni... Christian Stege siedział nad kołyską swej nowonarodzonej córki, czując kropelki potu na karku. Przyszłość rysowała się przed nim ciemna, ponura i przerażająca. Co on właściwie zrobił? Jakiej odpowiedzialności się podjął? Gdy przyjmował odwiedziny czarującej demonicy, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy... Uważał to za sen, zwyczajny sen. Na swój sposób mroczny, ale jakże gorący i fascynujący! Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że romans z piękną przedstawicielką piekieł wcale nie był snem... Zrozumiał to dopiero w momencie, gdy ujrzał tą leżącą przed nim istotkę na schodach swego domu. - Christina - syknął przez zęby. - Nienawidzę Cię i najchętniej zadusiłbym Cię w tej kołysce, ale musisz mieć przyzwoite imię. Będziesz się nazywała Christina po mnie. Lilyanne po swojej matce. Marie po jedynej prawdziwej matce i królowej ludzkości, byś była choć w połowie tak wspaniała jak ona, chociaż szczerze w to wątpie. Będziesz się nazywała Christina Lilyanne Marie Stege - zakończył, uśmiechając się ironicznie i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Christina Lilyanne Marie. Doprawdy wybuchowa mieszanka osób, po których dziecko dostało imiona. A to był dopiero początek.
Obawy Christiana Stege odnośnie wyglądu córki okazały się jednak bezpodstawne. W miarę, jak dziewczyna rosła jej rysy łagodniały, a skóra i włosy jaśniały, nadając jej bardziej ludzkiego wyglądu. Długie, kręcone włosy przybrały barwę ciemnego kasztanu, a skóra stała się śniada, niczym idealna i mocna opalenizna. Oczy, już nie tak skośne, nie zmieniły jednak ani barwy, ani wyrazu. Nadal były przerażająco czarne, błyszczały kpiną, sarkazmem i szyderstwem. Szaleństwem. Zdradzały charakter dziewczyny, która nie respektowała żadnych praw i do nikogo nie żywiła szacunku. Gdy sytuacja tego wymagała, potrafiła być na swój sposób czarująca, jednak ta maska szybka znikała. Christinę Stege charakteryzowały bowiem wyjątkowa wręcz impulsywność, olbrzymi temperament i tendencja do wpadania w złość z najbardziej błahych powodów, ale także swego rodzaju inteligencja. Rosła szybciej, aniżeli zwykli ludzie, ale też nie tak szybko, jak ''standardowe'' demony. W wieku 3 lat wyglądała na typową ośmiolatkę. Do szkoły nie chodziła, ryzyko było zbyt duże. Miała jednak kilku prywatnych nauczycieli, lecz zmieniali się oni często, gdyż dziewczynę ciężko było poskromić. Gdy jeden z nich zasugerował Christianowi, że jego córka prawdopodobnie jest chora i należałoby wybrać się z nią do specjalisty, kolejnego dnia dziwnym trafem spadł z dużej wysokości. Przeżył, co prawda, ale spowodowało to u niego trwałą amnezję. Ludzie mówili, iż po tym wydarzeniu młoda panienka Stege miała jakiś dziwny błysk w oku, jakże nietypowy, dla tak małego dziecka...
- Nie, nie, nie! - wrzasnęła wściekła, mocno uderzając stopą o podłogę. - Ten facet Was omamia, czy Ty naprawdę tego nie rozumiesz?! - zapytała głośno, a Christian westchnął ciężko. Przyjemnie się na nią patrzyło, nawet gdy była wściekła. Jej oczy żarzyły się dziko, twarz nabierała iście demonicznego wyrazu. Taaak, Christina Stege z pewnością najbardziej fascynująca była wtedy, gdy się wściekała. Czyli prawie zawsze, bowiem żadne ludzkie normy jej nie interesowały. - Kochanie... Nie wolno Ci tak mówić. Nasz pastor jest najbardziej szanowanym człowiekiem w parafii no i mówi bardzo ważne rzeczy, o... - ...o cudownym Bogu, który Was zbawi, gdy tylko będziecie mu posłuszni. A będziecie mu posłuszni, gdy będziecie robić wszystko, co ten świętoszek pastor Wam każe - przewróciła teatralnie oczami. - Gówno prawda. - Christie, na Boga! - Nie ma żadnego Boga, czy Ty tego nie rozumiesz, idioto?! - krzyknęła tak głośno, że z pewnością słyszeli ją sąsiedzi. A młodziutka Christina była chyba jedyną istotą na świecie, która szanowanego prawnika Stege'a mogła nazwać idiotą. I robiła to doprawdy niezwykle często przez ostatnie 12 lat. - To tylko wymysł tych cholernych duchownych, dzięki któremu mogą Wami manipulować - stwierdziła może nie najbardziej kulturalnie, jednak na swój sposób słusznie. - A nawet jeżeli jest, to na pewno nie jest tak miłosierny, jak pierdzieli ten... - Nie bluźnij, mała diablico - syknął wściekły Christian, łapiąc córkę mocno za ramiona. Ona jak zwykle nic sobie z tego nie robiła. Z tej dwójki on udawał, że rządzi, ona rządziła w istocie. - Czytałaś przecież Biblię... - Tak, fajna bajeczka. Ale wolę Kubusia Puchatka - uśmiechnęła się sarkastycznie, jednak po chwili spoważniała. Za coś jednak Biblię ceniła. - Chociaż nie ukrywam, iż ma duże znaczenie historyczne i... Christian westchnął. Jego córka nie była może najbardziej wierzącą osobą, ale historie uwielbiała. Czyli do końca pusta nie była. - A księga Genesis? Nie ma znaczenia historycznego, ale za to jest bardzo mądra. - Mhm, z tego co pamiętam, to Twój Bóg nie był w niej zbyt miłosierny... - zaczęła młoda demonica po swojemu. - Był sprawiedliwy - uciął mężczyzna. - Ukarał ludzi za swój własny błąd. Gówno, nie sprawiedliwość - odparła z diabelskim wyrazem twarzy, opierając dłonie na biodrach. Wiedziała, że w tej dyskusji wygra. Zawsze w niej wygrywała. - Boże, dopomóż... - szepnął Christian niemalże zrozpaczony. Znowu się zaczęło.
- Christino... Głos był delikatny, spokojny, sugestywny. Na wpół śpiąca brunetka zastanawiała się, czy ktoś wszedł do jej pokoju, czy też to może tylko jej wyobraźnia. Bez wątpienia jednak to, co działo się w pokoju było całkowicie prawdziwe. - Obudź się, Christino. Obudź się i spójrz na mnie. Dziewczyna uniosłwszy się lekko na łokciach, rozejrzała się po sypialni. I w pewnym momencie zaparło jej dech w piersiach. Między nią a oknem, oświetlona światłem księżyca stała bowiem istota tak niezwykła, że nawet bogata wyobraźnia młodej panienki Stege nie potrafiłaby wymyślić nic bardziej fascynującego. Kobieta stojąca w sypialni była wysoką istotą o niemożliwym do zdefiniowania wieku. Fizycznie mogła mieć 30 - 40 lat, jednakże w jej czarnych, przenikliwych oczach odbijała się mądrość wieków. Kruczoczarne włosy idealnie kontrastowały z dość bladą skórą. Do tego czerwona, szeleszcząca przy najmniejszym ruchu suknia rodem z XVII lub XVIII wieku... Mimo, iż jej fizycznego wyglądu nie można uznać za nadzwyczajnego, w kobiecie tej z pewnością było coś... niewyobrażalnego, trudnego do zdefiniowania. Jakaś siła, władczość. Od razu przejęła kontrolę nad umysłem zazwyczaj zbuntowanej Christiny. - Pani... - szepnęła dziewczyna, wstając z łóżka i kłaniając się nisko. Był to doprawdy niezwykły czyn jak na osobę, która nie potrafiła okazać innym ludziom nawet najmniejszego szacunku. Ale i stojąca przed nią kobieta nie była zwykłym człowiekiem. Dla Christiny Stege ona była królową. - Nie musisz mi się kłaniać, księżniczko - odparła brunetka łagodnym, miękkim tonem. Było w nim coś mamiącego, zniewalającego. Dla nastolatki nie ulegało wątpliwości to, że za tym tonem kryje się coś szatańskiego. I szczerze powiedziawszy, jakoś jej to nie martwiło. - Pani... Pani jest moją matką, prawda? - zapytała śmiało, czując, że głos lekko jej drży. Nie wiedziała, skąd pojawiła się ta myśl. To było po prostu... oczywiste? - Tak, Christino. Jestem Twoją matką, Twoją królową i już wkrótce Twoją opiekunką i przewodniczką. Otrzymałaś po mnie swoje drugie imię, Lilyanne. Ja bowiem mam wiele imion, jednakże najczęściej zwą mnie Lilith - wyjaśniła demoniczna królowa swoim wyniosłym, władczym tonem. Słychać w nim był dumę. Już nie była tak łagodna, lecz nadal była niezwykła. - Przybyłam, by poprosić Cię, byś na siebie uważała - kontynuowała spokojnie. - Musisz także dbać o swojego ojca. Wiem, że go kochasz. Bo go kochasz prawda? - zapytała, patrząc na córkę przenikliwie. - Ja... kocham go i nienawidzę! On jest tak głupi, tak zaślepiony. Patrzy ciągle na tego swojego... - urwała. Nie wiedziała, czy w obecności tej kobiety powinna wymawiac to imię. - ...swojego Boga? Oh, ależ wielu ludzi to robi, a Twój ojciec przynajmniej nie jest hipokrytą. - Ale to przecież głupie! - wykrzyknęła wściekła Christie. Gdy pojawiła się złość, pojawiła się także odwaga. - Takie siły nie istnieją! - Uważasz zatem, że ja nie istnieje? - zapytała Lilith tonem groźnym i władczym, ale jednocześnie sprawiała wrażenie nieco rozbawionej. Christina natomiast poczuła się zagubiona. - Nie, nie... po prostu... - Ja i Bóg Twojego ojca jesteśmy jak przeciwne bieguny, moje dziecko. Masz rację, uważając, że nie jest on tak wspaniały, jak to nieraz podkreśla Twój ojciec, ale on istnieje. Pozwól swemu ojcu wierzyć, to dobre dla zagubionych, marnych ludzi. My takie nie jesteśmy, my znamy prawdę, więc nie musimy sięgać po beznadziejną wiarę. Pamiętaj jednak o jednym... - Tak? - szepnęła nastolatka cicho. Na czole Lilith pojawiła się zwiastująca zamyślenie zmarszczka. - Nigdy, ale to nigdy nie dopuść do swego ojca ludzkiej kobiety.
- Christie, to jest Madelaine. Moja narzeczona - wyjaśnił Christian, uśmiechając się niepewnie. Stojąca obok niego, ładna, sporo młodsza od ukochanego blondynka była o wiele pewniejsza siebie. Nic dziwnego - nie wiedziała przecież, z kim ma do czynienia. - Aha - odparła Christie obojętnie. - Zapomniałeś już więc o mojej matce? - zapytała spokojnie, z lekką ironią, powodując, że jej ojciec o mało nie zemdlał. - Oczywiście, że... że nie zapomniałem. Ale dobrze wiesz, że ona zmarła dawno temu - odparł drżącym głosem, który z pewnością musiał zadziwić jego nową narzeczoną. Nigdy, przez ostatnie 15 lat nie poruszali tematu matki Christiny. Mężczyznę nieco zdziwiło, iż jego córka się nad tym nie zastanawia i nie wypytuje, ale z drugiej strony czuł ulgę, bowiem takie wyjaśnienia mogłyby być dość... ciężkie. Wystarczyło przecież, że dziewczynka nie rozwijała się tak jak inni, nie była taka jak inni, przez co musieli się często przeprowadzać. A teraz to pytanie. Pyta specjalnie, żeby zbyć Madelaine czy... Czy może spotkała Lilith i chce go przestraszyć? Nie, ta myśl jest zbyt straszna, tak nie mogło być! - Dobrze wiesz, że ona żyje, tato - odpowiedziała ukochana córeczka Christiana Stege'a pełnym niewinności głosikiem. - Dla mnie nie żyje - syknął przez zęby, kończąc tym samym dyskusje. A Madelaine? Madelaine uśmiechnęła się wymuszenie, najwyraźniej zastanawiając się nad tym, do jakiej to rodziny przyszło jej dołączyć.
- Pójdę i już! - wrzasnęła Christina, uderzając mocno ręką w blat stołu. Sytuacja była niemalże identyczna, jak kilka lat temu, gdy chodziło o kościół. Z tym, że wówczas intencja dziewczyny była zupełnie odwrotna. - Nigdzie nie mogę chodzić. Nigdzie mnie nie wypuszczasz. Naprawdę tego nie rozumiem. Dlaczego? - zapytała, zrezygnowana opadając na fotel. - Skarbie, dobrze wiesz, że przy Twojej gwałtownej naturze mogłabyś sobie coś zrobić i... - zaczął Christian spokojnie. Prawde powiedziawszy, obawiał się czegoś zupełnie odwrotnego. Że jego córka mogła by zrobić coś nie sobie, lecz komuś innemu. - Tato, zrozum... - jęknęła dziewczyna. - Dan mnie zaprosił, a on jest taki uroczy i inne dziewczyny mają już chłopaków i wiedzą już, jak to jest się pieprzyć i tak dalej, a ja nawet się z nikim nie całowałam! Nawet Dana bym nie spotkała, gdyby nie to, że pomógł mi, gdy zepsuł mi się samochód - westchnęła ciężko. Ojciec musiał przyznać jej rację. Faktycznie, Dan był uroczym i miłym chłopakiem, aż za miłym dla jego córki. Miał też na nią zbawienny wpływ, gdyż od kiedy go poznała, nie była już tak denerwująca jak wcześniej. Złagodniała, uspokoiła się. Nawet dla Madelaine była lepsza, a kobieta była teraz w ciąży, więc nie powinna się denerwować. - Wiem! - krzyknęła ciemnowłosa, zrywając się z fotela. - To ona nie chce mnie gdziekolwiek wypuszczać! - stwierdziła głośno. Akurat w tej chwili do pokoju weszła urocza blondynka, będąca od kilku miesięcy panią Stege, więc Christine mogła nawet wskazać na nią palcem. Trzeba przyznać, iż Madelaine Stege nie do końca rozumiała to, co działo się w domu. Była miłą, spokojną, uroczą i bardzo ciepłą kobietą, przez co miała pewne problemy z wejściem w burzliwy świat Christiana i Christiny Stege'ów. Mimo, iż mąż często bronił ją przed coraz to nowszymi oskarżeniami córki, to tak naprawdę tamta dwójka rozumiała się bez słów. Co prawda często się kłócili i wrzeszczeli na siebie, jednakże w gruncie rzeczy niesamowicie się kochali i byli na swój sposób zgrani. Madelaine natomiast stała z boku. Starała się pomagać mężowi i pozyskać sympatię jego córki, ale cały czas odnosiła wrażenie, iż nie w tym domu jest jej miejsce. - To nie jej wina, Christie - westchnął mężczyzna, patrząc raz na żonę, raz na córkę. - Możesz iść, ale najpierw muszę ostrzec Dana - dodał spokojnie, zrezygnowany. Albo naprawdę polubił Dana, albo po prostu znał swoje dziecko na tyle dobrze, aby wiedzieć, jak może zemścić się na przybranej matce.
- Własne mieszkanie! To... to niesamowite! - krzyknęła Christie głośno, rzucając się na spore, miękkie łóżko. Była zachwycona. Czuła się wolna i niezależna. Co prawda w trakcie pobytu w domu ojca także robiła co chciała, jednak teraz mogła robić to całkowicie ''legalnie'', nawet nie udając, że pyta kogoś o zgodę. - Christina Lilyanne Marie Sheridan. Czyż to pięknie brzmi? - zapytała, patrząc na wchodzącego do pokoju chłopaka z szerokim uśmiechem. Dan Sheridan uśmiechnął sie do młodej żony, która nie przestawała go fascynować. Widział ją w różnych sytuacjach. Widział jej złość, jej radość, jej smutek. Widział ją w momentach, gdy przypominała anioła, lecz o wiele częściej dostrzegał w niej zwyczajnego diabła, demona z otchłani. Utwierdził się w tym przekonaniu, gdy Christina głośno zaprotestowała przeciw ślubowi kościelnemu. Ona jest po prostu ateistką i już. W ten sposób ograniczyli się do ślubu cywilnego. Ale jakie to ma znaczenie, gdy mogą razem mieszkać? - Teraz możemy urządzić orgię - szepnął Dan, biorąc swą młodą żonę na ręce. - Całą noc - szepnął jej do ucha. - Całe wieki - odparła, śmiejąc się perliście.
Christina Sheridan zapukała głośno do drzwi dużego, położonego na skraju wsi domu swojego ojca, Od 5 minut nikt nie otwierał, a przecież światła na górze były ewidentnie zapalone. W końcu, zniecierpliwiona, nacisnęła klamkę. Z zaskoczeniem stwierdziła, że drzwi ustąpiły. Gdy brunetka przekroczyła drzwi rodzinnego domu, stwierdziła, iż panuje tu niezwykła, wręcz przerażająca cisza. Wrażliwa na atmosferę młoda potomkini demonicy poczuła, iż każde pomieszczenie przesiąknięte jest jakimś napięciem, oczekiwaniem. Powoli, bardzo powoli ruszyła przed siebie, uważnie wsłuchując się w dźwięki panujące w domu. W pewnej chwili albo... albo jej się zdawało, albo z pierwszego piętra dochodziły jakieś jęki! Dziewczyna szybko wbiegła po schodach i pierwsze co zobaczyła to... leżacą na podłodze korytarza Madelaine. Rozpaprane blond włosy lepiły jej się do twarzy, sukienka była cała mokra. Blondynka wydawała z siebie ciche, świadczące o dużym bólu jęki. Rodziła. Christie stanęła nad przybraną matką, patrząc na nią błyszczącymi oczyma. Teraz była górą. Panią życia i śmierci. Mogła spokojnie spełnić prośbę swej matki i po prostu zadusić i matkę, i dziecko. Mogła sprawić, że Maddie będzie błagała ją o litość, a potem po prostu zlikwidować. I sprawiło by jej to ogromną przyjemność. To była demoniczna strona Christiny Sheridan. Bardziej ludzka część duszy dziewczyny kipiała natomiast niewysłowioną złością. Gdzie jest jej ojciec, ten totalny idiota?! Jak mógł zostawić swoją ciężarną żonę samą, bez opieki?! Przecież to dziewiąty miesiąc. Trzeba dać mu naprawdę solidną nauczkę. - Christie... - rozległ się nagle cichy szept przyszłej matki. - Christie, jeżeli to jesteś, jeżeli to nie omamy, błagam, pomóż mi... w imię Boga, błagam... - wydusiła z trudem. Była wykończona. Poród musiał być w zaawansowanej fazie. - Nawet jeżeli Ci pomogę... - syknęła przez zęby. - To nie w imię Boga. Nie ma czasu na dzwonienie po karetkę, powinnaś zrobić to dawno. Dasz radę dotrzeć do łóżka? - zapytała i nie czekając na odpowiedź, pomogła wstać macosze. Kobieta wydała z siebie głośny jęk bólu, lecz nie miała innego wyjścia. Niczym grzeczne dziecko dała się zaprowadzić do sypialni. Niczym wykwalifikowana pielęgniarka, Christina przygotowała wszystkie potrzebne rzeczy. Robiła to intuicyjnie, kompletnie nie mając pojęcia, co się wydarzy. Chyba po raz pierwszy po wizycie swojej matki wiele lat temu czuła się nieco zagubiona. Jednak nie dała tego po sobie poznać ani trochę. Poród przebiegł szybko i sprawnie. Po około godzinie wyczerpana Madelaine leżała na łóżku pod kocem, a jej przybrana córka siedziała ze swoją małą siostrzyczką na brzegu łóżka. W jej wyrazie twarzy było wówczas coś szatańskiego, a jednocześnie jakaś determinacja. Nic dziwnego, że pani Stege, która zawsze nieco obawiała się przybranej córki, była teraz śmiertelnie przerażona. Bała się nawet odebrać jej swą nowo narodzoną córkę. - Powinnam was zabić... - wyszeptała brunetka powoli. Maddie nie miała odwagi, by wypowiedzieć choćby słowo. - Moja matka by tego chciała. Nigdy nie chciała, by jej miejsca zastąpiła jakaś marna, ludzka kobieta. Bo my, ja i moja matka, nie jesteśmy ludźmi, moja droga Madelaine - uśmiechnęła się się ironicznie, patrząc na swoją małą siostrzyczkę. Ciężko było określić, co ona teraz myśli. - Christie... To Twoja siostra - szepnęła Maddie błagalnie. Christina odwróciła się w kierunku macochy. Jej oczy nadal błyszczały dziwnym blaskiem, lecz w jej twarzy było także coś uspokajajacego. - Tak, to moja siostra. I dziecko, któremu pomogłam przyjść na świat. A tzn, że nie mogę tak po prostu pozbawić jej życia. Ty natomiast, Madelaine, jesteś jej matką i będziesz potrzebna jej jako opiekunka i przewodniczka życia. A ja się postaram, byś dobrze wypełniła tą rolę - zakończyła. Wyraz jej twarzy złagodniał. Wyglądało to tak, jakby poczuła ulgę z powodu podjętej decyzji. Nie mogło się to jednak w żaden sposób równać z ulgą, jaką poczuła pani Stege. Zwłaszcza, że w tym momencie piękna kobieta o demonicznej krwi podała swą młodszą siostrę jej rodzonej matce. - Jak ją nazwiesz? - zapytała przy tym. - Adrianne - szepnęła kobieta, patrząc na maleństwo zachwycona. - Będzie się nazywała Adrianne Stege.
- Co piszesz, Christie? - zapytał po raz chyba setny mały, 6 - letni brzdąc, stojący nad Christiną od kilku godzin. Brunetka zwinęła program tekstowy i odwróciła się od monitora, patrząc na siostrę z typowym dla siebie zniecierpliwieniem. - Opisuje, jak głupi panowie 2 tysiące lat temu wykorzystywali biedne panie i udawali, że dzięki temu ich grzechy zostaną odkupione - wyjaśniła ironicznym tonem. Bo jak wytłumaczyć 6 - letniemu dziecku, jak wyglądały tamtejsze rytuały? - Mama tak często chodzi do pastora. On też ją wykorzystuje? - blondyneczka uśmiechnęła się niewinnie. Siostra była dla niej jak guru i najlepsze źródło wiedzy. Były bowiem rzeczy, o których wspaniali państwo Stege dziecku jeszcze nie mówili, a Christina nie miała przed tym zbyt dużych oporów. Dan zresztą na swój sposób także był bardziej otwarty, zatem nic dziwnego, że dziewczynka tak bardzo uwielbiała przebywać z tą dwójką. Brunetka parsknęła śmiechem, gdy przed oczami pojawiła jej się wizja tego, o czym wspomniała jej siostra. - Lepiej dla tych obojga, by tak nie było - odparła, uśmiechając się szatańsko.
- Kotku... - szepnął Dan do ucha prawie śpiącej już żony. - Dlaczego właściwie nie chcesz mieć dzieci? - zapytał. Christinę pytanie to wyprowadziła z równowagi. Zerwała się nagle z łóżka i stanęła nad Danem z rękami opartymi na biodrach. - Dzieci?! Zwariowałeś? Nie nadaje się na matkę, Dan i dobrze o tym wiesz! - wyjaśniła. W pewnym stopniu właśnie to był główny argument wpływający na decyzję dziewczyny, jednakże nie da się ukryć, iż wstrzymywała się z dzieckiem głównie ze względu na geny, które przyniosła ze sobą na świat. - Z Adie idzie ci wspaniale... - Ojciec i Madelaine ciągle powtarzają, że ją demoralizuje - odparła, wybuchając ironicznym śmiechem. Z czasem zakopała wojenny topór z ojcem, natomiast stosunki między nią a Madelaine można było określić jako chłodną tolerancję. - Może jednak się zastanowisz... Pomyśl, takie maleństwo... - szepnął mężczyzna, przygarniając wracającą na łóżko żonę do siebie. Powoli, delikatnie wsunął swą dłoń pod koszulę nocną, pogładził po piersi i... - Adrianne, nie powinnaś spać? - zapytała w pewnym momencie brunetka, sprawiając wrażenie rozbawionej. Dan odwrócił się przerażony i spojrzał prosto w oczy małego niewiniątka. Czasem miał wątpliwości co do tego, czy te dwie diablice naprawdę pochodzą z innej matki.
Minęły 2 lata. Christina i Dan nadal nie mieli własnych dzieci. Coraz więcej czasu spędzali natomiast z małą Adie, która przywiązywała się do nich coraz bardziej. Jedynym problemem były złe relacje, które łączyły siostrę i matkę małej. Jako dziecko, dziewczynka była na to szczególnie wyczulona, czuła bowiem, iż Christina Madelaine po prostu nienawidzi, natomiast Madd odpowiada na to przybranej córce przerażeniem. W tym czasie pani Sheridan biła rekordy popularności jako autorka książek o starożytnych kultach, wyznaniach, religiach, rytuałach. Bardzo się na tym wzbogaciła, dzięki czemu mogła sobie pozwolić na drogie wycieczki razem z mężem i młodszą siostrą. Tak też było i tym razem. Wszyscy razem wybrali się na wycieczkę do Europy. Odwiedzili Paryż, gdzie kupili srebrną figurkę przedstawiającą wieżę Eiffle'a. Christina była bowiem tak zachwycona tą budowlą, że postanowiła, iż musi mieć jakąś pamiątkę po odwiedzeniu jej. Następnie wyruszyli na dwudniowy biwak u podnóży Alp. Było to miejsce doprawdy urokliwe, a jednocześnie na swój sposób przerażające. Wprost idealne, dla tej uwielbiającej przygody grupki. Pierwszego wieczoru postanowili zrobić ognisko. Dan wyruszył na poszukiwanie drewna, natomiast dziewczyny rozkładały namioty, świetnie się przy tym bawiąc. Wesoły śmiech roznosił się po lesie co kilka sekund. Nagle jednak zamienił się w on w zupełnie inny dźwięk. Głośny krzyk przerażenia. - Dan... - wyszeptała Christie przerażona. Już chciała biec na pomoc ukochanemu, gdy niespodziewanie on pojawił się na polance. Nim pani Sheridan zdążyła zareagować, tuż za jej mężem wyłoniła się z mroku piękna kobieta, o długich, rudych włosach i przerażająco bladej skórze. Przyssała się do ciała bruneta, który w mgnieniu oka stracił przytomność. Demonica szybko zrozumiała, że nie ma szans, aby go uratować. Mogła jednak zrobić coś zupełnie innego... - Adie, odsuń się do tyłu, szybko! - krzyknęła ciemnowłosa, czując, jak złość się w niej zbiera. Szybko dopadła do podróżnego plecaka i wyciągnęła z niego srebrną figurkę wieży Eiffle'a. Mimo wściekłości i rozpaczy, czuła się niesamowicie silna. Pierwszy raz w życiu czuła aż taką nienawiść, a ona dawała jej pełnię władzy. Wampirzyca odrzuciła martwe zwłoki Dana, patrząc z zaskoczeniem na drugą znajdująca się w lesie istotę. Na ośmioletnią, przerażoną Adrianne zdawała się nie zwracać uwagi. - Zabiłaś go, suko! A teraz ja zniszczę Ciebie - wrzasnęła Christina Stege ze złością i nienawiścią w głosie. Powoli, bardzo powoli zbliżała się do przeciwniczki. Im była bliżej, tym bardziej przerażająco wyglądała. Wydawała się jakby większa, i przez to silniejsza. Jej skóra ściemniała, przybierając czerwonawy kolor. Oczy były już całkowicie czarne, z nutką czerwieni. Nawet nie było widać białek. Rozwiewane przez wiatr włosy ściemniały. Najstraszniejsze jednak było spojrzenie. Paraliżujące, pełne wściekłości i nienawiści. Christina rzuciła w przeciwniczkę srebrną figurką, która wbiła się prosto w jej szyję, powodując przy tym ogłuszający krzyk wampirzycy. Brunetka zaśmiała się głośno, czując, że teraz ma władze. Nie wiedziała, jak zabić tę istotę, każdy gest wykonywała intuicyjnie. Czuła, że dzieje się z nią coś dziwnego, coś zupełnie innego niż dotychczas, a jednocześnie było to niezwykle naturalne. Wyciągnęła w kierunku rudowłosej dłoń i uśmiechając się demoniczne przymknęła oczy. Chwila koncentracji, koncentracji czystej nienawiści i wampirzyca płonęła żywym ogniem. Istota krzyczała głośno, wiedząc, że nic nie może zrobić. A Christina? Christina po prostu patrzyła na to ze spokojem, uśmiechając się przerażająco. Gdy z przeciwniczki została tylko kupka popiołu, brunetka wróciła do normalnych rozmiarów i zwyczajnej formy. Dopiero teraz przypomniała sobie, cóż się wydarzyło. Ze smutkiem spojrzała na ciało Dana, nie uroniła jednak ani jednej łzy. - Zostałeś pomszczony... - wyszeptała i pochyliwszy się nad zmarłym mężem zamknęła mu oczy. Po chwili odwróciła się i... i natrafiła prosto na przerażone spojrzenie młodszej siostry.
Tak kończy się ta historia. Christine rzecz jasna odcięła się prawie całkowicie od rodziny, żeby nie rzec, że od ludzkości. Przerażona siostra zerwała z nią kontakt, z macochą nigdy się zbyt dobrze nie dogadywała, z ojcem natomiast spotykała się tylko od czasu do czasu. Zamieszkała w dużym domu, w wiosce, na obrzeżach miasteczka Fogbell. Może zrobiła to dlatego, iż zainteresowała ją legenda związana z tym miasteczkiem, a może po prostu trafiła tutaj przypadkiem. Wiadomo natomiast, iż zamknęła się w swoim wielkim domu, skupiając się głównie na pisaniu książek. Przy okazji jasnym się stało, iż lubi sobie wypić. Pewnego dnia, podczas spaceru po okolicy, trafiła na jednego z przedstawicieli wampirzej rasy. Obserwowała go uważnie, jakby nad czymś się zastanawiając. W końcu zdecydowała. Sięgnęła do swojej starej kolekcji srebrnej broni, którą jako pasjonatka historii zbierała przez lata i postanowiła zacząć wymierzać sprawiedliwość na własną rękę. Zabijała wampiry, jednego po drugim. Zaczęła przy tym podróżować, jednak po każdym z takich wypadów trafiała z powrotem do Fogbell. Nie zdawała sobie przy tym sprawy, iż aby zabić większość wampirów, które chodzą po tym świecie, nie musi wcale ruszać się zbyt daleko...
Inne:Przynależność: brak Preferowana krew:* - Zawód: Historyk, a konkretnie specjalistka od różnych tajemniczych spraw, różnorakich dawnych kultów, wierzeń, dziwnych, a wręcz paranormalnych zjawisk, które miały miejsce na przestrzeni wieków. Christie nie jest jednak żadnym wykładowca, nauczycielką, nie. Ona po prostu to opisuje. Nie pisze jednak o tym, czego dowiaduje się, od swoich magicznych znajomych. To by było zdrada. Ciekawostki:* - słabość do czerwonego wina, można powiedzieć, że Christie trochę z nim przesadza. Twierdzi jednak, iż to ''na zdrowie'', - demonica posiada olbrzymią kolekcje broni białej, głównie ze srebra, - w domu trzyma także wiele innych przedmiotów o wartości ''historycznej'', - lubi rock, gotyk metal i muzykę latino, - posługuje się kilkoma językami, ale wyjątkową obsesje na punkcie łaciny i hiszpańskiego, oraz różnych egipskich ''staroci''. Imię i nazwisko sławy: Catherine Zeta Jones skończe. | |
|