Noc. Ciemność. Mrok.
Pora idealna dla wampirów i innych istot, których największą namiętnością jest zabijanie. Wychodziły one wtedy ze swoich kryjówek, wędrowały po ciemnych, opustoszałych ulicach miast, okolicznych górach i lasach, w nadziei, iż trafią na jakiegoś nieszcześnika, który chciał akurat odetchnąc świeżym powietrzem. Tak też było i tym razem. Dwie mroczne, tajemnicze sylwetki spacerowały po okolicy, w poszukiwaniu upragnionej ofiary...
Tfu, to nie ta bajka! Dwie całkiem sympatyczne wampirze istotki wracały właśnie tędy z jednego z tych spotkań, na których wszyscy zastanawiali się, jak pozbyć się zła z tego świata i kilku sąsiadnich. Tak się stało, iż tego dnia były tam tylko Beatrice i Amber. Audrey miała dużo nauki, a Abigail cóż... wiadomo. Uwielbiająca luksus brunetka wolałaby po prostu pojechać swoich cudownych, drogim autem i nim też wrócić, jednak Amber nalegała, by przy okazji zebrania zrobić sobie spacer. Może blondynka chciała pogadać na osobności z przybraną matką? A może po prostu lubiła przebywać na łonie natury? W każdym razie, Beatrice, która przez wieki odbywała takie wędrówki, wyraziła na to zgodę bez najmniejszego zająknięcia. Co prawda musiały wracać późną nocą, ale były w końcu wampirzycami! Silnymi, niesamowicie zręcznymi i odpornymi. Praktycznie nieśmiertelnymi. Ludzie nie byli im groźni, większość wampirów darzyła tę rodzinę dużym szacunkiem, a prawdopodobieństwo spotkania demona było niewielkie. Zwłaszcza, TEGO demona.
Dwie kobiety, jedna trochę starsza, druga trochę młodsza, szły powoli gdy nagle usłyszały bardzo znajomy dźwięk. Szum wodospadu. Beatrice uśmiechnęła się w duchu, gdyż było to jedno z jej ulubionych miejsc w okolicy, gdy nagle... poczuła jakiś bardzo znajomy i bardzo nieprzyjemny zapach. Ostatnio czuła go około 19 lat temu. Nie, to nie może być... To pewnie jakiś pomniejszy demon, bo demon był to bez wątpienia. Ten smród poznałaby wszędzie. Na twarz wampirzycy wstapiło niesamowite napięcie. Bezwiednie złapała Amber za nadgarstek, mocniej, niż by chciała. Wszystkimi zmysłami starała sie wyczuć znajdującą się w okolicy istotę. Ciężko było cokolwiek usłyszeć, gdyż wszelkie dźwięki zakłócał szum wodospadu, była tylko ta okropna woń.
- Idziemy okrężną drogą - rzuciła w końcu do blondynki w sposób iście wampirzy. Cichy, szybki, nie do wyłowienia przez ludzkie ucho, a jednoczesnie stanowczy. Ten charakterystyczny ton Beatrice, który mówił ''nie zadawaj pytań, po prostu rób to co mówię i nie waż się odezwać''. Jednocześnie kobieta pociągnęła Amber w kierunku, który raczej nie przybliży ich do wodospadu...